Pewnie nie raz i nie dwa w testerskich ogłoszeniach rekrutacyjnych widzieliście w wymaganiach konieczność znajomości SLC, czyli software life cycle. Można także spotkać pojęcia SDLC (Development) i STLC (Testing). Ten trzeci zawiera się w tym drugim, a oba w pierwszym, przy czym zasadniczo ich znaczenie jest bardzo do siebie zbliżone i drugie zasadniczo – wpływają na pracę całego zespołu mniej lub bardziej, a pracy testerskiej dotyczą niepodważalnie. STLC jest wręcz codziennością testerów, bo dotyczy nie samego produktu, a właśnie jego testów. Mamy więc cykl życia oprogramowania (SLC), cykl rozwoju oprogramowania (SDLC) i cykl testowania oprogramowania (STLC).
Nawet nie zamierzam próbować tłumaczyć, czym jest i jak wygląda SLC. Z jednego prostego powodu – mądrzejsi ode mnie już to tłumaczyli i na necie jest ogrom znakomitych materiałów w języku polskim i angielskim. Polecam Googla. Hasła do wpisania (poza wspomnianymi skrótami): cykl kaskadowy (waterfall), cykl V, cykl W, cykl iteracyjny i przyrostowy.
Dużo tego i brzmi to zawile, i w sumie – dlaczego nie ma po prostu jednego, normalnego standardu (jest jeszcze gorzej – w niektórych projektach mamy iteracyjny waterfall [sic!] albo przyrostowy cykl V – i nie mówcie mi, że to niemożliwe – pracowałam w takich, to wiem lepiej :p – kto bogatemu zabroni). Odpowiedź na to pytanie brzmi: nie ma jednego słusznego cyklu, bo systemy informatyczne zazwyczaj są niesamowicie skomplikowane i nie da się ich wyprodukować tak jak się produkuje buty. Gdyby się dało, to by nam tyle nie płacili…
Tłumaczyć detali nie będę, ale krótkie wprowadzenie się przyda.
Uogólniając, wszystkie cykle z grubsza składają się z:
– zebrania wymagań,
– analizy,
– projektowania,
– implementacji,
– testów,
– wdrożenia,
– utrzymania,
– wycofania.
Jeśli teraz zastanawiacie się, po co znać wszystkie etapy, skoro testowanie jest jednym z nich, to mam dla was złą wiadomość. Tester wszędzie wściubi nosa i będzie się czepiał. Za to kochamy tę robotę!
No to do przykładu, bo przecież nie będę dalej pisać o programowaniu. To by było nudne i nie niosło by wartości dodanej, jaką dla wielu z Was będzie poznanie pewnego uroczego absolutnie rodzaju obuwia (a nawet dwóch). Uwaga!!!
Jak wyglądałby cykl życia butów, gdyby pracowali nad nimi testerzy?
Załóżmy, że będzie to para pięknych czerwonych szpilek w typie mary jane ze skóry, z czerwoną lakierowaną sprzączką i lakierowanymi palcami oraz piętą. Jak już sprawdzicie w grafice Googla, jak wyglądają buty mary jane, to zapraszam dalej.
Jak więc może wyglądać cykl życia takiego buta?
Zebranie wymagań i analiza
Jest to model uniwersalny, praktycznie niewychodzący z mody, ale ta jak wiadomo lubi się zmieniać i w zasadzie obecnie (rok 2022) preferowany obcas to słupek, a nie szpilka, a buty cieszą się grubszymi podeszwami. Czubek powinien być bardziej spiczasty niż zaokrąglony. A więc w firmie obuwniczej BBB produkującej buty na masową skalę i w przystępnych cenach ktoś stwierdza, że trzeba dodać takie buty do oferty. Wymagania są jak w opisie.
Co robi tester? Tester sprawdza nowinki z ostatnich pokazów mody, czy oby na pewno słupek, szpic i lakierowane elementy. I czy czerwień to absolutny hit tego sezonu, czy może jednak lepiej iść w very peri? Jak się sprzedają buty czerwone na tle czarnych? I czy instagramerki nadal lubią mary jane, czy może przerzuciły się jednak na mule (tak, możecie sprawdzić, co to. I nie, to nie są kapcie)? Co ważniejsze – klasyka czy nowe spojrzenie? I czy konkurencja nie ma przypadkiem identycznych butów (jak nie ma w takim stylu, to też niedobrze, może wiedzą, że to się nie będzie sprzedawać)? Tak wiele pytań…
Projekt
Projektant przygotowuje kilka propozycji, z których biznes wybiera ten mający największe szanse na pokaźny odzew butomaniaczek. Ktoś od inżynierii produktu tworzy szczegółową specyfikację wykonania (prawdopodobnie ma kilka sprawdzonych schematów budowy nogi itp., im bardziej uniwersalne, tym lepiej) i wybiera odpowiednie produkty i półprodukty do produkcji – but wszak składa się z kilkunastu elementów. Następuje wybór konkretnych rozwiązań zgodnych z kosztorysem. Być może powstaje prototyp.
Aż nie wiem, czy wypisywać tu to wszystko, co aż prosi się o sprawdzenie. Ale tak dla przykładu: czy odcień czerwieni jest właściwy – może jednak iść bardziej w malinę, a nie pomidora? Czy podeszwa nie będzie za ciężka? Czy palce nie będą za wąskie, a pasek zbyt luźny? Czy skóra nie odbarwi się po deszczu i po wypastowaniu? I czy smakuje Azorowi? Czy pudełko będzie właściwe dla butów z taką wysokością obcasa? Jakie ceny znajdą się na metce i czy są właściwie przeliczone na inne waluty? Każdy błąd, każde złe założenie, które teraz się ostanie, spowoduje, że buty będą się gorzej sprzedawać. Większości z usterek nie da się potem naprawić (wybór koloru skóry bez wzornika lub tylko na podstawie zdjęcia oglądanego na wyświetlaczu Nokii 3310 szefa), inne będą słono kosztować (nowe pudełka, bo te zamówione są za wąskie). Naprawienie ich już teraz to mniejszy koszt i oszczędność czasu.
Implementacja
Projekt jest wysyłany do fabryki, gdzie docierają także półprodukty i tam na taśmach montażowych but jest szyty, klejony, a w końcu pakowany do pudełka.
To jest ten etap, kiedy testerzy często mają wolne, czekając na gotowy produkt (nic tak nie irytuje człowieka, który od 27 lat klei podeszwy, jak gówniak, który patrzy, czy kleju jest dość. Poza gówniakiem, który śmie go pouczać).
Testowanie
Mamy pierwsze sztuki. Testerzy ruszają do boju: przymierzają model w swoim rozmiarze i będą przez 24/24 i 7/7 w nich chodzić, tańczyć i gonić autobus z dzieckiem na ręku. Będą zgłaszać każdą wątpliwość, odcisk, obtarcie, zdarty flek, zdarty nosek, pęknięty pasek, odpadniętą sprzączkę.
Wdrożenie
Buty ruszają do sklepu, do którego przychodzę ja (!) szykująca się na wesele. But wpada mi w oko, pasuje do kreacji, przymierzam – nawet nieźle leży. Nada się, a może będzie jeszcze jakaś okazja.
Testerzy przybijają sobie piątkę – klient jest zadowolony.
Użytkowanie v1
Kupuję, idę na wesele, po północy zmieniam na płaskie, następnego dnia naklejam plastry na wszystkie otarcia, a buty rzucam w kąt, obiecując sobie, że nigdy więcej – wystawiam stosowną opinię na necie, a kolejną parę kupuję u konkurencji. Dwie trzecie zespołu testerskiego zwalnia się z rozpaczy (przecież zgłaszali, że nosek uciska, a obcas się rozjeżdża), reszta uważa mnie za rozkapryszoną klientkę, która nie wie, co dobre. Ich nic nie obcierało.
Utrzymanie v1
Zbędne i niewygodne buty leżą w szafie, na OLX-ie i Vinted wszyscy próbują je opchnąć za grosze, ale chętnych brak. Ostatni tester przerzucił się na testowanie wełnianych skarpetek.
Wycofanie v1
Po kilku latach szpilki trafiają na śmietnik prawie nie noszone. Ale o tym producent nie ma już zielonego pojęcia, bo uznał, że problemem był kolor i od roku sprzedaje jednak very peri.
Ale jest też inny scenariusz.
Użytkowanie v2
Tańczę w nich całą noc…
Utrzymanie v2
…a kilka dni później zanoszę do szewca, żeby wymienił fleki, które trochę zbyt szybko się starły – szkoda, ale wybaczam. Buty są tak wygodne i tak bardzo mi się podobają, że mam zamiar często je nosić. Sklep producenta odwiedzam, żeby kupić córce pantofelki na zakończenie roku szkolnego i sandałki. A potem sobie oficerki i mężowi ocieplane sztyblety.
Wycofanie… v2
…ale tylko z mojej szafy, bo kilka lat później moja nastoletnia córka baraszkując w szafie, wyciąga moje stare mary jane, niesie je do szewca i buty znów wprawiają w zachwyt nastolatki żądne oryginalnych i niebanalnych strojów.
Wycofanie v2.1
Czerwone mary jane przez kilka lat noszą dwie kobiety, a w końcu zjada je pies narzeczonego mojej córki. Skóra smakuje Azorowi.
[Jeśli czyta to ktokolwiek, kto wie, jak naprawdę wygląda cykl życia obuwia, to proszę się odezwać].
A jak to jest w oprogramowaniu? Tak samo. I zupełnie inaczej. Testerzy będą kontaktować się z osobami z biznesu, projektantami, PM-ami, deweloperami, dostawcami wykorzystywanych gotowych rozwiązań. A w końcu, będą obrywać za każdy krytyczny komentarz od końcowego użytkownika i odpowiadać na pytanie – dlaczego nie sprawdzili tego wcześniej. Ale tak czy inaczej postarają się, żeby ta historia skończyła się u nastolatki podkradającej buty mamie, a nie na śmietniku.