Regresja ogórkowej

Co niedziela w każdym szanującym się Polskim domu na obiad jest rosół. Każdy, kto gotował rosół, dobrze wie, że nie jest to łatwe zadanie. W moim domu rosół musi zdać następujące testy:

– test mięsności – wywar musi być mięsny;

– test słoności – o, ten jest trudny – słoność musi być na granicy przesolenia, ale nie może jej przekraczać;

– test klarowności – o, nie daj borze, żeby był mętny;

– test słodkości – tę, podobnie jak elegancki żółty kolor, daje odpowiednia ilość marchewki;

– test gorąca – nie ma nic gorszego niż zimny rosół;

– test oczek – troszkę tłuszczyku w rosołku musi być, ale nie za dużo;

– test babci – „Mamo, wyszedł ci taki dobry, jak u babci”.

Po wielu próbach w końcu nauczyłam się gotować zupę, który zdaje wszystkie testy. No, ale niedziela się kończy, przychodzi poniedziałek, a rosołu zostało tyle, że podjesz, ale się nie najesz, rodziny nie nakarmisz. Trzeba wymyślić coś innego, rozszerzamy nasz produkt o nowy ficzer – będzie ogórkowa.

W trakcie wykonywania zupy ogórkowej, przeprowadzone zostaną testy:

– test kwaśności;

– test słoności;

– test miękkości ziemniaka;

– test słodkości.

Test słodkości i słoności są testami regresji, ponieważ zmiany nie powinny spowodować, że zupa będzie za słona (słodka) / za mało słona (słodka).

No to zaczynamy. Odgrzewamy rosół i dolewamy do niego trochę wody – mniej więcej drugie tyle, co było rosołu. W tej chwili testy regresji świecą się na czerwono aż miło. Zgłaszamy defekt na słoność i słodkość – zupa jest mdła i niesmaczna.

Obieramy ziemniaki i pokrojone w zgrabną kostkę, gotujemy w osolonej wodzie. Cebulę kroimy w grubą kostkę i podsmażamy ze szczyptą soli. Tarkujemy na grubych oczkach ogórki kiszone, które dodajemy do zupy. Wykonujemy test kwaśności – zdany, jest sukces. Dodajemy go do testów regresji, bo kolejne kroki mogą wpłynąć na efekt końcowy. Przy okazji sprawdzamy, czy defekt na słoność nadal się reprodukuje, bo ogórki, wiadomo, są dość słone. Jest lepiej, ale to jeszcze nie to.

Robimy test miękkości ziemniaka – na razie połowiczny sukces, ale w środku jeszcze twarde.

Sprawdzamy cebulkę – jest już ładnie zeszkolona, zaczyna się zarumieniać – można ją dodać do zupy. Robimy test słodkości – mniam, słodka cebulka kontrastem podbija nieco kwaskowość. Ten test także dodajemy do regresji.

Jeszcze raz sprawdzamy miękkość ziemniaków. Są już ok. Dolewamy je do zupy razem z wodą.

Wykonujemy po kolei testy:

– kwaśności – fail – dodanie ziemniaków obniżyło kwaśność (wystawiamy defekt);

– słodkości – nadal pass – cebulka nadal jest wyczuwalna i dodaje łagodnej słodyczy;

– słoności – nadal fail.

Trzeba naprawić defekty. Najpierw kwaśność. Dolewamy do zupy wodę z ogórków. Retest kwaśności pokazuje, że zupa jest dość kwaśna (pass). Przy okazji retestujemy też słoność, bo woda z ogórków ma też sporo soli. Nadal jest fail. Dosypujemy więc odrobinkę soli. Retest w końcu pokazuje wynik pozytywny.

Aż strach dodać śmietanę, co?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.