Na początku były… cyfrodziewczyny

Karolina Wasilewska Cyfrodziewczyny , Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2020.

Kim były cyfrodziewczyny? Dlaczego warto znać ich historię? Czy naprawdę warto przeczytać książkę o kobietach w początkach cyfrowej rewolucji? Czy to nie przesada, nie kolejny feministyczny wymysł wpychający kobiety wszędzie, gdzie się da, i na siłę podkreślający ich obecność? No mam szczerą nadzieję, że to ostanie pytanie jest dla Was tak samo abstrakcyjnie niedorzeczne jak dla mnie.

Karolina Wasilewska, autorka bloga Girls Gone Tech, napisała świetną książkę, którą powinien przeczytać każdy, kto należy to świata IT. Dlaczego? Żeby poznać historię branży cyfrowej opowiedzianą przez niezwykłe kobiety, które mimo przeszkód były pionierkami informatyki. Żeby mieć pełen obraz, a nie tylko ten tworzony przez obecną większość. Cyfrodziewczyny tworzyły sprzęt, pisały języki programowania, współpracowały z najlepszymi specjalistami, zakładały własne firmy, tłumaczyły dokumentacje, znały najnowsze technologie światowe. Nie czuły się w tym wyjątkowe, bo kobiet w IT było wówczas wiele. A przecież robiły coś niesamowitego, spełniały wizje futurystów, to między innymi dzięki nim mamy teraz samoobsługowe kasy, inteligentne wagi i Mańka (nasz robot sprzątający. Tak, ma imię. Tak, gadam do niego jak do człowieka. Odwala za mnie odkurzanie, należy mu się szacunek).

Kobiety budowały polskie IT na równi z mężczyznami – projektowały nowatorskie rozwiązania o światowym poziomie, walczyły o nie jak lwice, ponieważ… tak, władzom komunistycznym nie w smak było, że w Polsce powstają technologie przewyższające te z Moskwy.

Ale ta książka to nie tylko opowieść o kobietach. To także wspaniała wyprawa w świat informatyki i historię, w czasy, kiedy nikt nie myślał o internecie, grach komputerowych, smartfonach. Pasjonaci nauk cyfrowych rozwiązywali wówczas problemy związane np. z przemysłem – i będziecie zaskoczeni, że one nadal, tak, nadal, po kilkudziesięciu latach, działają. Nauki cyfrowe miały przede wszystkim pomagać ludziom, miały być użyteczne.

Pisząc Cyfrodziewczyny, Karolina Wasilewska pokazała nam nie tylko świat informatyki sprzed 60 lat. Przedstawiła też życie kobiet, a nie było ono łatwe. I nie chodzi tylko o to, że łączyły one pracę zawodową z opieką nad dziećmi i domem. To często dzięki ich determinacji, uporowi, ale przede wszystkim odwadzeudawało się osiągnąć to, co wydawało się nieosiągalne. To one brały na siebie zadania, których nikt inny nie chciał się podjąć – czasem mozolne, nudne i wymagające olbrzymiego wysiłku, a czasem trudne, wymagające odwagi, niesztampowego myślenia, finezji.

Autorka pokazuje, że kobiety są znakomitymi specjalistkami. Opisane przez nią bohaterki inspirują do tego, by podążać za swoją pasją. Przy okazji mamy też możliwość przyjrzeć się, jakie niesamowite zmiany zaszły w tej branży.

Mając przed oczami designerskie biura wypełnione technologiami, z wszystkimi udogodnieniami, jakich można zapragnąć, wiedząc o tym, że branża IT jest bogata, a płace w niej należą do bardzo wysokich, trudno wyobrazić sobie toporne laboratoria, kolejki do komputera, które zmuszały do pracy po godzinach, a często do pracy w nocy, poza standardowymi godzinami. Jeszcze trudniej sobie wyobrazić, że pensja programistki była skromna, żeby nie powiedzieć, że głodowa. Za to projekty były pasjonujące, a ludzie niesamowici.

Ta książka to odpowiedź na potrzebę naszych czasów. Karolina Wasilewska jasno definiuje jej cel. Kobiet w IT jest mało, bo wmówiono im, że nie nadają się do nauk ścisłych, inżynierii, robotyki. IT to pieniądze i władza, a to doprowadziło do maskulinizacji branży. To pokłosie

 patriarchatu. Należy wszelkimi możliwymi sposobami pokazywać, że nowe technologie są dla kobiet. A skoro to kobiety je tworzyły, to nic nie stoi na przeszkodzie, myśmy kontynuowały ich dzieło.

Wiele osób myśląc o początkach informatyki widzi zdjęcie niezbyt przystojnych nastolatków w rogowych okularach i dziwaczny

ch sweterkach, mózgowców, nerdów, dziwaków. Pora, byśmy zobaczyli, że zanim na świecie pojawili się Bill Gates (myślę, że byłby zachwycony tą lekturą), Stive Jobs, Jeff Bezos czy Mark Zuckerberg, były one – utalentowane, pracowite, zaangażowane. Myśląc o początkach informatyki mam przed oczyma czarno-białe zdjęcia posągowo pięknych kobiet, eleganckich, zadbanych, ale przede wszystkim mających w oczach inteligencję i pasję.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.