Pytasz, jak zacząć? Nie zaczynaj w ogóle

Każdy tester marzy o tym, że otwiera aplikację i widząc defekt, zgłasza go, a deweloper – pach pach go naprawia. Albo nie – deweloper twierdzi, że jest ok, więc tester otwiera dokumentację na Conflu, US-a w Jirze i prototyp w Figmie, gdzie czarno na białym widać, że jest błąd. I kolejny sukces na koncie…

Niestety nie tak to wygląda w rzeczywistości.

Sprawdzasz nową funkcjonalność na podstawie historyjki użytkownika. Masz przygotowane trzy scenariusze i wygląda na to, że wszystko jest ok. Wbijasz dwa passy do raportu i ochoczo zabierasz się za trzeci. Na początku jest ok, ale w pewnym momencie zauważasz niepokojące zachowanie. Nie ma o nim wzmianki w scenariuszu, więc sięgasz do historyjki i uważnie ją czytasz, a potem analizujesz. Nadal nie wiesz, czy aplikacja zachowuje się poprawnie, czy nie. Pytasz dewelopera, czy tak to zaprogramował. Okazuje się, że nie. Część kodu dodał ktoś inny. Pewnie miał na to jakieś wymaganie, ale nie wiadomo jakie. Uderzacie razem do analityka. Analityk ma L4, dziecko chore, wróci za tydzień albo dwa. Pytacie innych analityków, ale żaden z nich nie wie nic o dodatkowej funkcjonalności. Idziecie dalej. PM jest na spotkaniu, odezwie się, jak będzie wolny – czyli czort wie kiedy. Próbujecie dobić się do osoby, która wprowadziła dodatkowy kod i dowiadujecie się, że jest na to wymaganie, ale teraz ona nie wie, które to, bo ono nie było na niej, tylko na kimś innym i poprosił ją o to ktoś z biznesu, bo ten drugi programista był na urlopie, a biznes wie, że to w naszym dziale robią i to jest na wczoraj. A PM dał zgodę.

Przeszukujecie Jirę. Nic nie ma. W końcu oddzwania do ciebie PM. Tak, dawał zgodę na taką drobną zmianę, biznes lepiej to ogarnia, ale to nie powinno afektować. Udaje się wam poznać nazwisko osoby z biznesu, która oczywiście wypiera się wszystkiego, ona nic takiego nie robiła.

Trzy dni później ta sama osoba pyta cię, czy ten ficzer jest już przetestowany. Odpowiadasz, że nie, bo nie masz wymagań, a na razie to to jest defekt, bo zgodnie z dokumentacją, makietami i wszystkim innym nie powinno tego być. Na co biznes wysyła ci mejlem plik pdf. Wymagania.

Z regresją jest jeszcze ciekawiej. Tu już nikt nie pamięta, gdzie są wymagania, jak one się zmieniały i kto był za to odpowiedzialny, zresztą i tak już pewnie tu nie pracuje. Hulaj dusza, piekła nie ma…

Po tym uroczym wstępie przejdźmy do sedna.

Jestem na wielu grupach testerskich. I bardzo często widzę: „Hej, chcę być testerem. Od czego zacząć?”. Czasem komuś chce się w komentarzu napisać: „Zapytaj Google”. Ale w tej branży jest tak, że ludzie lubią sobie pomagać, więc często też pod tego rodzaju postami znajdzie się sporo dobrych porad lub historii, jak to w przypadku odpowiadającego było. No cóż… ja jestem po stronie tych od Googla.

Jedną z najważniejszych cech testerów jest dociekliwość, inną – samodzielność. Co oznacza, że zamiast zadawać to pytanie na forum, można je wpisać w wyszukiwarkę. Zadano je już tyle razy, że bez problemu znajdą się tysiące odpowiedzi. No tak, tylko te odpowiedzi trzeba znaleźć, przeczytać, wybrać te wartościowe… tyyyle roboooty?

Umiejętność szukania pomocy też jest cenna i to też trzeba potrafić (ja na przykład mam z tym problem, Zosia-Samosia ze mnie, ale się uczę). Tyle tylko, że jest różnica między pytaniem: „Jak zacząć?”, a pytaniem: „Czy warto uczyć się SQL-a, jeśli chcę być testerem manualnym?” lub „Kto był na tym kursie i podzieli się doświadczeniem?”. Jeśli ktoś pyta o konkret, ma wstępne rozeznanie, napisał, co już zrobił, to śmiało, niech pyta – dobrze zadane pytanie aż prosi się o odpowiedź. Ale oczekiwanie, że ktoś poda gotowe rozwiązania, pokaże kroczek po kroczku, co robić, da receptę na sukces, zapewni, że jak się zrobi to czy tamto, to drzwi do branży IT staną otworem i w zasadzie to oferta tester 10k czai się już za rogiem i czeka.

Nic z tego.

Chcesz więc zostać testerem, ale nie wiesz, od czego zacząć. Hm… może sobie daruj. Bo jak sobie wyobrażasz dalszą drogę? Ktoś ci powie: „Poczytaj Zawód tester”. Ktoś inny poleci dobry kurs. Ktoś zauważy, że warto iść na studia, ale ktoś się z tym nie zgodzi. I co wtedy?

Zawód tester to wiedza podstawowa, niezbędna, książka dobrze napisana, ale Wiedźmin to to nie jest – bohaterowie raczej nieciekawi, a fabuły brak. Kursy trwają kilka dni, a materiału jest na kilka miesięcy – wykładowca – a i owszem, wskaże drogę, kierunek – ale nie przejdzie jej za ciebie. Zaczniesz czytać, ale nie będziesz niczego rozumieć, no bo testy jednostkowe, modułowe, test case’y, historyjki użytkownika, frontend, backend, endpointy, E2E, UAT-y… WTF. I co dalej?

To nie jest podstawówka – wiedzę zdobywasz sam(-a), a inni tylko pomagają, kiedy napotykasz na taką trudność, z którą nie dasz sobie rady, gdzie przyda się trochę więcej doświadczenia. Liczy się samodzielność, umiejętność poszukiwania informacji i organizowania się w sporym chaosie. Nauka pochłonie ogrom czasu i energii, nie raz będziesz się cofać, szukać nowych rozwiązań, rozwiązywać kolejne problemy. Nieraz będziesz się mozolić, wracać do czegoś, powtarzać. Jeśli teraz czujesz zniechęcenie, cóż – na tym polega ta praca.

Media pokazują jedną stronę pracy w IT. Tę przyjemną – kasę, rozwój, możliwości, pracę w międzynarodowych korpo, owocowe czwartki i karnet na siłkę. Reklamy błyskają w oczy – sprawdź, czy praca testera/programisty jest dla ciebie (spojler: jest – zapraszamy na nasz kurs za 15k). Ale to nie tak. To, że lubisz grać w gry komputerowe, nie znaczy, że będziesz świetnym testerem gier. To, że znalazłaś(-eś) jakiś błąd w swoim ulubionym sklepie, nie znaczy, że będziesz świetnym testerem e-commerce.

Tester musi mieć w sobie żyłkę detektywa, musi umieć szukać informacji, bo choć wiele osób chętnie pomoże, to nikt go nie wyręczy. Do tego niezbędna okaże się też cierpliwość i wytrwałość. To dlatego uważam, że osoby, które zadają tak podstawowe pytanie, nie mają predyspozycji do sprawdzania oprogramowania.

1 komentarz

  • Tester w moim odczuciu, musi być takim analitykiem, który- bez hejtu, mówiąc wprost – lubi się „czepiać i szukać dziury w całym” a na koniec jeszcze mieć satysfakcję z wytykania wszystkiego, czego się mógł „uczepić” 🙂 – wydaje mi się, że wtedy jest skuteczny a praca sprawia mu radość 🙂 Inny typ osobowości się tam chyba nie odnajdzie. Lubię tematykę IT, ale już nie lubię się czepiać ani tego wytykać, w każdym razie, nie na dłuższą metę.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.