„…bo sam wszystkich popełnić nie zdoła” (Joanna Chmielewska)
Książka, o której chcę napisać, jest tak dobra, że poważnie zastanawiałam się, czy nie powinna być pierwszą zrecenzowaną książką na blogu. Wtedy jednak byłam w trakcie jej czytania i nie chciałam pisać, zanim nie skończę. A nie mogłam jej skończyć szybko, bo takich książek nie czyta się szybko. Bo to nie kolejny kryminał Remigiusza Mroza (podziwiam, pozdrawiam) ani powieść Barbary Cartland (teraz minutka dla wyguglania, kto zacz – polecam zwrócić uwagę na ilość napisanych pozycji – popełniłam przeczytanie kilku – tego się nie da odzobaczyć).
Mowa o książce Matthew Syeda Metoda czarnej skrzynki. Zaskakująca prawda o nauce na błędach. Wydało ją wydawnictwo Insignis. I oczywiście link do strony wydawnictwa.
Ta książka jest tak mądra, że powinien ją przeczytać każdy. KAŻDY! Kilka razy. Powinna być lekturą obowiązkową w szkołach. Jest przy tym napisana w sposób tak przystępny, że nikt nie będzie miał problemu ze zrozumieniem jej przesłania – popełniamy potworny błąd, nie przyznając się, zapominając i nie doceniając naszych błędów.
Chyba mogę się przyznać, że kupiłam ją, ponieważ widząc „czarną skrzynkę” i „błąd” w tytule, myślałam, że to pozycja związana z testowaniem. Absolutnie nie żałuję tego błędu. Czarna skrzynka bowiem odnosi się w tym wypadku do lotnictwa. Ta branża jest pozytywnym przykładem, a autor udowadnia nam, że gdybyśmy wszyscy byli jak lotnictwo, świat byłby lepszy, a my naprawdę zachowywalibyśmy się jak dorośli i cywilizowani ludzie.
To co takiego robi lotnictwo? UCZY SIĘ NA BŁĘDACH! I robi to tak skutecznie, że mimo stania w pozornej sprzeczności z prawami fizyki (kilkaset ton metalu i nie tylko unosi się w powietrzu), jest najbezpieczniejszym środkiem transportu. Czarna skrzynka jest jednym z najważniejszych elementów tej nauki, ale nie jedynym. To dzięki niej analitycy, eksperci, spece od różnych procedur itp. mają wgląd w to, co się działo, jakie błędy doprowadziły do niechcianego zdarzenia, jakim jest każda awaria lub wypadek samolotu. Ale bezprecedensową kwestią jest też to, że to właśnie w lotnictwie ludzie sami przyznają się do błędów – bo popełnienie błędu i przyznanie się do niego nie jest porażką! Porażką jest zatajanie i doprowadzanie do powtórki z historii. Powtórki, która w tej branży zbyt często kończą się czyjąś śmiercią. Zauważenie swojego błędu i podzielenie się nim jest początkiem drogi prowadzącej do podejmowania trafniejszych decyzji, unikania błędów poznawczych, do opracowywania sprawniejszych procedur.
Matthew Syed powołując się na badania i przytaczając liczne przykłady (a robi to w taki sposób, że wręcz nie można się doczekać, co będzie dalej), udowadnia ponad wszelką wątpliwość, że mamy jeszcze sporo lekcji do odrobienia w medycynie, edukacji, zarządzaniu, polityce i innych aspektach życia prywatnego, zawodowego i społecznego. A dlaczego? A dlatego, że traktujemy wynik inny od oczekiwanego jak porażkę, tym samym spychając wszystkie doświadczenia z nim związane na margines pamięci, a jeszcze chętniej w zapomnienie. Nie dajemy sobie w ten sposób szansy na modyfikację naszego zachowania. Nie analizujemy, nie wyciągamy wniosków – a w efekcie znów popełniamy ten sam lub bardzo podobny błąd. I tak w kółko. Tracimy pieniądze w niepewnych inwestycjach, wiążemy się z kolejną toksyczną osobą, tkwimy w nudnej i frustrującej robocie.
A najgorsze jest chyba to, że nie mamy tak od urodzenia. Nikt nie mówi maluchowi, który uczy się stawiać pierwsze kroki i się przewraca: siadaj, pała, nawet tego nie potrafisz zrobić dobrze. Dobrze, czyli jak? Strach przed porażką, a co za tym idzie stłumienie naszej ciekawości i radości z odkrywania nabywamy na wszystkich szczeblach wychowania i edukacji. Jest to strach przed oceną i opinią innych ludzi, a co za tym idzie przed odrzuceniem i utratą poczucia bezpieczeństwa i poczucia własnej wartości.
Czytając tę książkę, miałam niezwykłą okazję, by przemyśleć i przewartościować swoje życiowe wybory. Ta książka jest fenomenalna, ponieważ mówiąc o rzeczach bardzo konkretnych, przekazuje nam całą filozofię życia, które nie wbija w poczucie winy, nie poniża, nie zabiera poczucia własnej wartości. Dzięki spojrzeniu na błędy jako na materiał do nauki, możemy zupełnie inaczej potraktować wybór niewłaściwego kierunku studiów i rezygnację z nich po roku czy kupno działki na wygwizdowie na kredyt we frankach (jedną z tych decyzji niestety popełniłam).
To nie jest książka informatyczna. Nie dotyczy nawet technologii czy inżynierii w takim stopniu, w jakim wydawałby się sugerować tytuł. Mimo to, a może właśnie dlatego – warto ją przeczytać, ponieważ taka lektura może wnieść prawdziwy powiew świeżości do naszego postrzegania i myślenia.